18-08 19                                                                                                                 Obodzilem sie o trzeciej rano i juz nie moglem zasnac,wiec zaczolem czytac ksiazke.Przed szóstą poszedłem zrobić sobie kawę następnie udałem się na palarnie.Z G przegadalismy godzinę.Powiedziala mi jakie zasady panują na oddziale.O siódmej wrociłem na swoją sale i wziołem prysznic i ogoliłem sie i potem poszedłem na sniadanie.Po sniadaniu zrobiłem sobie drugą kawę i wróciłem na sale za czołem pisać swój dziennik.O dziwiątej były leki i powrót na palarnie.Napisałem do N ,że wieczorem poczytam jej książkę i będzie super.Dziś postanowiłem ,ze pójdę na długi spacer nad Brdę i do kina.Pogoda była super i było fajnie dopuki nie zadzwonił mój znajomy.Pogadalismy z dwadzieścia minut zapytał jak się czuje powiedziałem ze mam mysli S na ton,ze mam to zrobic to tak ,ze juz zejde z tego swiatana zawsze.Zrobilo mi sie przykro i zepsół mi cały spacer.No i nie poszedłem do kina.Czułem się jak tornado które zaraz wybuchnie.Mam dość swoich znajomych,nie nawidzę ich.Gdybym miał żyletkę to bym się pocioł i chociaż na chwile poczul bym ulgę.Czasami ból psychiczny jest niedozniesienia.Po co ja wogóle żyje nie nawidzę siebie samego.Wieczorem poczytałem N książkę i bardzo jej się podobało.Póżniej rozmawiałem z Sale nie przyniosło mi to ulgi.Zasnołem koło północy,dużo myślałem o swoim zyciu.Dzien zakończył sie bardzo smutnie dla mnie

Komentarze

Popularne posty